Pozdrowienia od Weroniki z Filipin
Pozdrawiam prosto z Filipin! Gdzie od dwóch miesięcy tworzymy szkołę uliczną dla dzieci w slumsach Manili. Każdego dnia wraz z drugą wolontariuszką prowadzimy zajęcia pod domami naszych podopiecznych gdzie za ławki służy nam stare drewniane łóżko, a dzieci przychodzą ze swoimi małymi plastikowymi stołeczkami albo za krzesło służy im kawałek zabitej deski. Uczymy przez zabawę, organizujemy zajęcia, sportowe, taneczne, muzyczne oraz artystyczne to wszystko w języku angielskim, ale nie ma łatwo, bo podstaw języka filipińskiego trzeba było się nauczyć gdyż nie wszystkie dzieci znają angielski a nauka ich języka sprawiła nam niemało kłopotu. Od początku czujemy się tu jak w domu jednak nie wszystko jest tu takie proste… Na co dzień mierzymy się z widokiem ogromnej biedy, licznych niezaspokojonych potrzeb oraz skrajnie trudnych, wręcz nieludzkich warunków życia. Niedożywienie, brak edukacji i opieki medycznej to codzienność ludzi, których spotykamy na swojej drodze jednak dziecięce uśmiechy i efekty naszej pracy dają nam motywację do dalszego działania. Najbardziej poruszające są momenty, kiedy dostrzegamy w dzieciach ogromną prostotę i to, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Pokazują nam, jak odnaleźć radość w zupełnie prostych sytuacjach życia codziennego. Zwykła kałuża podczas deszczu potrafi zamienić się w basen pełen radosnych dzieciaków. Wyjazd na Filipiny, który jeszcze niedawno był dla mnie tylko pragnieniem rodzącym się w sercu i planem, którym się z wami dzieliłam podczas niedzielnych Mszy od dwóch miesięcy jest już rzeczywistością. Będzie trwał przez cały najbliższy rok, co jest dla mnie ogromną radością, ale także konfrontacją z trudnym widokiem tutejszej codzienności. Pierwszy kontakt i wejście w slumsy były dla mnie ogromnie przykrym doświadczeniem, które wzruszało do głębi. Widok ten pełen był kontrastów – biedy, brudu, nieludzkich warunków mieszkalnych, a zarazem ludzi, którzy wyglądali na radosnych, pełnych życia, wykonujących codzienne obowiązki, śpiewających karaoke, grających w karty, i dzieci biegających, grających w piłkę a nawet pływających w rzece. Będąc tu, widząc te warunki i czując „zapach slumsów”, mogłoby się chcieć uciekać, ale we mnie w głębi serca pojawił się pokój, radość oraz przekonanie, że naprawdę chcę tu być, służyć i że był sens żeby przyjechać właśnie tutaj. Teraz, chodząc w te miejsca codziennie i czując ten wspomniany „zapach slumsów”, czasami po ludzku pojawia się odraza, ale w głębi serca szybko rodzi się radość, że mogę tu być i dzielić się tym, co mam. To doświadczenie pokazuje, że czasami trzeba spojrzeć głębiej, aby zrozumieć prawdziwe wartości. Misja na Filipinach to realizacja mojego „małego powołania”. Zostałam powołana, posłana, a teraz realizuję tę misję, nie sama, ale z Bogiem. Na każdym kroku widzę, jak On prowadzi tę misję. Praca z dziećmi uczy mnie wdzięczności i dostrzegania tego, co mam. Będąc tutaj, czasami czuję się jak bogacz, ale patrząc na te dzieci i ludzi, dostrzegam, co jest prawdziwym bogactwem. To nie posiadanie daje mi szczęście, lecz możliwość dzielenia się tym, co mam – obecnie dzielę się sobą, swoimi talentami, zdolnościami i predyspozycjami. To daje mi największe szczęście. Każdy dzień kształtuje moje serce. Minęły dwa miesiące moje misji i już widzę, że wiele się we mnie zmieniło, a jeszcze prawie cały rok przede mną. Mam nadzieję, że po powrocie uda mi się przyjechać do Soniny i podzielić się z Wami jak cały rok na Filipinach wpłynął na mnie, na moje postrzeganie świata i co udało się osiągnąć. ” Nasza misja na Filipinach trwa i mamy nadzieję, że będzie przynosiła owoce. Dziękuję serdecznie za Wasze wsparcie, modlitwy i pomoc – są one ogromnym wsparciem.
Weronika
Weronikę można wspierać modlitwą oraz ofiarą pieniężną, którą można przesyłająć na konto 64 1050 1562 1000 0097 0681 0448